Proszę, please, bitte, per favore
CZYTAM = KOMENTUJĘ.
A teraz zapraszam na rozdział trzeci.
Wrzesień i
październik minęły niesamowicie szybko – nawet się nie obejrzałam a Bijąca
Wierzba zrzuciła z siebie ostatnie, kolorowe liście. Powietrze rano i wieczorem
było rześkie i chłodne. Jesień – moja ulubiona pora roku.
Gdy zeszłam na śniadanie, w Wielkiej Sali
było prawie pusto. Lubiłam ciche, sobotnie poranki gdy można było w spokoju
poczytać książkę, pouczyć się. Przy stole krukonów siedziała Ann. Zarzuciła
kasztanowe włosy na plecy i z prędkością chochlika zapisywała coś w notesie,
przegryzając w międzyczasie dyniowe ciastko. Usiadłam obok niej i do kubka
wlałam sobie kawę.
-Co tam tak
zapisujesz? – zapytałam z zaciekawieniem zaglądając jej przez ramię.
-O to
niespodzianka dla Adama, na naszą rocznicę.
-Czy to
wiersz? Mogę przeczytać?
-Jeszcze nie
jest skończony – powiedziała i zamknęła notes z hukiem. Zaśmiałam się pod nosem
upijając łyk ciepłego napoju. Wielka Sala zaczęła wypełniać się ludźmi. Wśród
uczniów dało się wyczuć nastrój radosnego podniecenia. W końcu tej nocy było
Halloween – swoją drogą, moje ulubione święto. Zapach dyniowego ciasta,
kostiumy i bal w Wielkiej Sali do rana to atrakcje, które powtarzały się co
roku jednak każde Halloween było niezapomnianym przeżyciem. Tym razem dla mnie
było to ostatnie święto w murach tej szkoły,
co – muszę przyznać – strasznie mnie bolało. W końcu Hogwart stał się
dla mnie drugim domem.
W Wielkiej
Sali pojawiła się Hanna Longbottom, żona wujka Nevilla która od pewnego czasu
pracowała w Hogwarcie jako uzdrowicielka. Szybkim krokiem pokonała dzieląca nas
odległość.
-Rose mam do
ciebie prośbę.
-Tak ciociu?
– zapytałam uprzejmie.
-Mogłabyś
skoczyć do szklarni Nevilla, przynieść mi
trochę Asfodelusa? Dziś Halloween i wraz z profesor Whitebree chcemy
uważyć eliksir wiggenowy, tak w razie czego.
-Myślę, że
to bardzo mądry pomysł – zaśmiałam się.
-Aż strach pomyśleć
co w tym roku strzeli dzieciakom do głowy – pokręciła głową. Porozmawiałyśmy
jeszcze przez chwilę po czym wyszłam z Wielkiej Sali, powolnym krokiem zmierzając
w stronę szklarni numer dwa. Po drodze spotkałam Scorpiusa rozmawiającego ze
swoimi kolegami ze Slytherinu. Przemknęłam obok niego niezauważalnie, nie chcąc
mu przeszkodzić jednak po chwili dogonił mnie.
-Czemu mi
uciekasz? – zapytał chwytając moją dłoń i całując ją delikatnie.
-Nie
uciekam. Nie chciałam po prostu przeszkadzać – odparłam i splotłam nasze
dłonie.
Stanęłam
przed szklanymi drzwiami oprawionymi w cynowe ramy. Klamka w kształcie dyni
poruszyła się i z jej wnętrza wydobył się głos.
-Hasło?
-Mimbulus
mimbletonia – odparłam. Klamka przekręciła się i drzwi otworzyły się z cichym
skrzypnięciem Zajrzałam do
szklarni. Przez pnącza porastające
szklane ściany po sam sufit w środku panował półmrok. W powietrzu unosiły się
różne zapachy – mocne słodkie kwiatowe, imbir, mięta – które w połączeniu były
przyjemne, lecz trochę przytłaczające.
Scorpius
pogłaskał liść młodej mandragory i rozejrzał się z zainteresowaniem dookoła.
-Szkoda, że
ta szklarnia nie jest do użytku dla uczniów. Jest bardzo klimatyczna.
-Wujek Neville
twierdzi hoduje tu różne gatunki roślin do których uczniowie nie powinni mieć
dostępu.
-Ty możesz –
zaśmiałam się całując mnie w czubek głowy.
-Ufa mi i wie,
że kocham rośliny – odparłam i kucnęłam obok dużej, owalnej donicy w której
rosły różowe, pachnące kwiatki. Urwałam kilka i wrzuciłam do koszyka. Gdy się
wyprostowałam, przez jedyny nieporośnięty fragment okna dostrzegłam Albusa
siedzącego na murze okalającym szklarnie, z telefonem przy uchu.
-Albus
rozmawia przez komórkę? – zdziwiłam się. Scorpius stanął obok mnie i obrzucił
wzorkiem Pottera.
Wyszliśmy na
zewnątrz.
-Cześć Al –
zagadnęłam kuzyna. Chłopak podskoczył nerwowo, rzucił krótkie „Oddzwonię
później” i wepchnął telefon do kieszeni marynarki z lwem na piersi.
-Używasz
mugolskich wynalazków? – zdziwił się Scorpius wyciągając telefon z kieszeni
kolegi i oglądając go dokładnie z każdej strony.
-O co chodzi
Al? – zapytałam, a chłopak nerwowo przygładził włosy. Wziął głęboki wdech jakby
przygotowując się do niewyobrażalnie trudnej rozmowy.
-Chodzi o
to, że… w wakacje wuj Dudley zaprosił cała naszą rodzinę do siebie na weekend.
-Wszyscy
byli wtedy w szoku – wtrąciłam pospieszenie, a Scorpius zmarszczył w zamyśleniu
czoło.
-Wiesz
Scorp, mój ojciec mieszkał u swojego wujostwa całe dzieciństwo i szczerze
mówiąc nie miał lekko. Kilka miesięcy temu przypadkowo spotkał swojego kuzyna w
Londynie i tak to się potoczyło. Wujek się zmienił, sam ma żonę i córkę i nie
brzydzi się magią tak jak jego rodzicie. Margaret, moja kuzynka jest bardzo
miła. Zaprosiła mnie, James’a i Lily na imprezę. Wszędzie było pełno mugoli,
tańczyli jak szaleni. I zobaczyłem tam Melody. Jest taka piękna, zaraz pokażę
wam zdjęcie – zachwycił się i wyrwał Malfoy’owi komórkę z dłoni. Przez chwilę
szukał zdjęcia w skupieniu a gdy je odnalazł i spojrzał na twarz dziewczyny,
rozpromienił się. Pokazał nam zdjęcie. Blondynka o zielonych oczach i
roześmianym obliczu od razu wzbudziła we mnie sympatię– Cała noc rozmawialiśmy.
Powiedziałem jej kim jestem. Nie uwierzyła, więc pokazałem… Nie patrz tak na
mnie Rose, wiem że to było nieodpowiedzialne ale nie mogłem inaczej. Dała mi
swój stary telefon, codziennie rozmawiamy.
-Ehh..
Potter – zaśmiałam się pod nosem i objęłam kuzyna ramieniem. – Cieszę się.
-Ja też –
wtrącił się Scorp. –Musimy ją kiedyś poznać.
∞∞∞∞∞∞∞
Halloweenowy
bal rozpoczynał się o godzinie dwudziestej. Stałam przed ogromnym lustrem
oprawionym w złotą ramę i przyglądałam się swojemu strojowi wampira. Nie był
powalający, ale w tym roku nie miałam głowy do wymyślania kostiumów więc
poszłam na kompletną łatwiznę w czasie wakacji wstępując do mugolskiego
supermarketu. Po chwili do sypialni wpadła Lily, a zaraz za nią w pomieszczeniu
pojawiła się Mary.
-Twoja
kuzynka stała pod drzwiami do naszego dormitorium i walczyła z hasłem.
-„Co to jest
– najpierw trzeba rozbić, żeby było całe” ? Skąd mogłam wiedzieć?
-Namiot –
odparłam, a Mary przytaknęła z uśmiechem.
-Namiot?
Namiot? – jęknęła Lily.
-Co cie
sprowadza?
-Pożycz mi
swój strój wampira – powiedziała załamana a ja dopiero teraz zauważyłam, że
dziewczyna w jednej ręce trzyma podartą sukienkę.
-Co zrobiłaś
ze swoim? – zapytałam ledwo powstrzymując się od śmiechu.
-Próbowałam
zmienić kolor tej sukienki na zielony, ale… podarła się – odparła. Przez chwilę
próbowałyśmy zaklęciami przywrócić ubranie do poprzedniej formy, jednak tkanina
była wyjątkowo oporna. Gdy nic nie zadziałało, zdjęłam swój strój i oddałam
dziewczynie. Czarna peleryna idealnie współgrała z jej długimi prostymi włosami
w kolorze miedzi.
-Dzięki,
założyłam się z Loganem, że moje przebranie będzie wyjątkowe. I tak przegram,
ale głupio by było, gdybym przyszła bez niczego.
-Jasne – odparłam
i zaśmiałam się.
Sama włożyłam błękitną sukienkę do kostek, a we włosy wpięłam
delikatny diadem w błękitnym kamieniem. Sama nie wiedziałam kogo miałby
odzwierciedlać ten strój, jednak Lily wyglądała na zachwyconą.
-Jesteś
Roweną Ravenclaw!
-Jestem
Ravenclaw – przytaknęłam z uśmiechem.
∞∞∞∞∞∞∞
Wielka Sala
pachniała ciastkami dyniowymi, piwem kremowym i czekoladą. Zaczarowany sufit
tego wieczoru przypominał nocne, nieco zachmurzone niebo podczas pełni. Tysiące
malutkich świeczek lewitujących w powietrzu oświetlały pomieszczenie ciepłym
blaskiem. Zniknęły cztery długie stoły robiąc miejsce na parkiet taneczny,
który był już całkowicie zapełniony uczniami. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc
jak Hugo wraz z jakąś czarnowłosą podbijają parkiet. Wzdłuż ścian ustawione
były okrągłe stoliki uginające się pod ciężarem jedzenia. Na rozstawionej
niedawno scenie z gitarą szalał James. Wszystkie dziewczyny wzdychały ciężko na
każde skinienie jego palców. „Potter i spółka” robił taką furorę, że żaden
magiczny festiwal muzyczny nie mógł się bez nich odbyć.
-Na Merlina,
jak on mnie denerwuję – warknął mi obok ucha Albus.
-Gdzie twój
strój? – zagadnęłam, a on tylko wywrócił oczami.
-Jestem tu
służbowo. Dostałem nakaz pilnowania mojej młodszej siostry.
-Hmm jesteś
trochę jak Dementor.
-Dzięki –
odparł i skrzywił się. Po chwili dołączył do nas Scorpius w stroju hrabia
Draculi.
-A gdzie się
podziała moja wampirzyca?
-Baluje z
Loganem. Pożyczyłam Lily strój.
-Jaka dobra
z ciebie kuzynka – stwierdził Scorp.
-Najlepsza!
– nagle znikąd pojawił się James i zorientowałam się, że na scenie stoją tylko
dwa wielkie głośniki.
-Cześć
gwiazdo – przytuliłam kuzyna i potargałam jego czarne gęste włosy – już zwijacie
interes?
-Umawialiśmy
się, że gramy do dwudziestej trzeciej a potem możemy się bawić z uczniami. A ja
mam świetny pomysł na zabawę – powiedział i zobaczyłam jak w jego kieszeni
znajduję się butelka z rumem.
Rozsiedliśmy się na korytarzu na
trzecim piętrze. Było cicho i przyjemnie, a jedyne odgłosy dostające się do
naszych uszu to przytłumione dźwięki zabawy. Pociągnęłam łyk słodkiego, mocnego
płynu i podałam butelkę Jamesowi.
-Co tam
słychać u Weasley’ów? – zagadnął Scorpius odbierając butelkę od Jamesa.
-Victorie i
Teddy planują ślub. Poważnie, nie patrzcie tak na mnie. Vic lata jak na skrzydłach
i jest zachwycona. Gorzej z wujkiem Billem.
-Cieszę się,
Teddy jest naprawdę fajnym chłopakiem – odparłam – A co u Dominique i Louisa?
-Wyjechali
do wujka Charliego. Jest teraz w Rumunii. Dominique chcę opiekować się smokami
a Loui raczej butelkami z rumem.
-Zrobiła
sobie tunele w uszach?
-Tak, ciotka
Fleur prawie dostała zawału. Oczywiście oberwało się za to wujkowi.
-Co to są
tunele? – zaciekawił się Scorpius
-Później ci
pokaże – odparł Albus. – A co z Lucy i Molly? Nadal chcą być uzdrowicielami?
-Taak, mają
staż w świętym Mungu. Lucy chciałaby pracować w Hogwarcie. Ciekawe co na to
ciocia Hanna.
-Na pewno
będzie zachwycona – odparłam z uśmiechem- Fred nadal w Magicznych Dowcipach co?
-No pewnie,
taki sam kawalarz jak ojciec. Ciocia Angelina już sobie nie radzi i tęskni za
tym jak Fredzio był w szkole – odparł kuzyn, a po chwili uderzył się w czoło z
otwartej dłoni – zapomniałem mówić: Roxanne przeniosła się do Hogsmeade,
pracuję w trzech miotłach jako barmanka.
-Żartujesz? –
pisnęłam już nieco podpita. – Jak się cieszę, będę mogła się z nią częściej
widywać!
-Ciekawe czy da nam zniżkę na piwo kremowe? – zainteresował się Albus.
Zaśmiałam się. Nagle do moich uszu dobiegł przerażający wrzask. Poderwaliśmy
się na nogi jak oparzeni. Każdy z nas odruchowo chwycił za różdżkę. Pobiegliśmy
w stronę źródła hałasu. Serce waliło mi jak szalone. Gdy byliśmy już coraz
bliżej źródła dźwięku, wrzask stawał się coraz rozpaczliwszy, aż w końcu
zamienił się w głuchy skrzek. Wybiegliśmy zza rogu, chłopcy mnie wyprzedzili.
Usłyszałam jak James krzyczy „Petrificus Totalus”, a potem jak głośno klnie.
Albus wrzasnął: „Lily!” i w tym momencie do nich dobiegłam. Na ziemi pod ścianą
leżała Lily. Z jej bladej szyi sączyła się krew. Zamglone oczy nerwowo
lustrowały otoczenie. Albus i Scorpius chwycili dziewczynę na ręce i zaczęli
biec w kierunku skrzydła szpitalnego. Nigdzie nie było ani napastnika ani Jamesa.
Wzięłam głęboki oddech i pobiegłam za chłopakami.
∞∞∞∞∞∞∞
Po piętnastu
minutach James wrócił.
-Zaklęcie go
nie trafiło i wybiegł… zaskakująco szybko. To musiał być wampir – stwierdził James.
-Tak to było
ukąszenie wampira – zza parawanu rozstawionego przy łóżku Lily wyszła ciocia
Hanna – na szczęście mieliśmy eliksir wiggenowy a wampirzy jad nie dostał się
do jej krwiobiegu. Wszystko będzie dobrze – powiedziała i dotknęła mojego
ramienia. Dopiero teraz dotarło do mnie, że płaczę. Nagle w Sali pojawiła się
dyrektor McGonagall oraz wujek Harry i ciocia Ginny. Zapłakana Ginny podbiegła
do łóżka i odsunęła nerwowo parawan. Pogłaskała córkę po policzku. Albus i
James przytulili matkę, a wujek Harry nerwowo pocierał czoło. Po chwili
pojawiła się reszta rodziny i kilkoro aurorów zaalarmowanych atakiem wampira. Poczułam
jak ktoś mocno mnie przytula. To był Hugo. Wtuliłam się w ramię brata i
powstrzymałam łzy. Nagle Lily odchrząknęła cichutko i wszyscy z zapartym tchem
wpatrywaliśmy się w nią.
-On… -
szepnęła z wysiłkiem.
-Nie mów nic
kochanie, musisz oszczędzać szyję – powiedziała ciocia Ginny głaszcząc córkę po
ręce.
-On.. się..
pomylił…
-Kto się
pomylił? W czym? – zagadnął James.
-On… nie
chciał mnie – powiedziała i z trudem zwróciła wzrok w moją stronę – on… on..
chciał ciebie Rose.
∞∞∞∞∞∞∞ ∞∞∞∞∞∞∞ ∞∞∞∞∞∞∞ ∞∞∞∞∞∞∞
Iii mamy rozdział trzeci. Szczerze, nie jestem zbytnio zachwycona nim, Myślałam, że wyjdzie mi lepiej. Jeśli będę widziała, że jest odzew w postaci komentarzy to postaram się dodać rozdział raz w tygodniu (a w klasie maturalnej znaleźć czas jest ciężko :O ). Zastanawiam się też nad zakładką "bohaterowie" Co o tym myślicie?
Życzę wesołego Halloween, oraz wznoszę różdżkę za Jamesa i Lily Potterowów /*
Pozdrawiam.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńNo naprawdę świetne!
Jedno zastrzeżenie... Przecież w Hogwarcie wszystkie mugolskie urządzenia wysiadają. Mury zamku są tak przesiąknięte magią, że nie da się z nich korzystać.
No a poza tym to świetnie! Naprawdę biedna Lily... I Rose też. Tak zakładka bohaterowie by się przydała :) U siebie też muszę coś takiego zrobić
No i oczywiście różdżka w górę /*
Weny życzę :)
Bianka
zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
U mnie nowy rozdział :)
UsuńU mnie nowy rozdział :)
UsuńZapraszam do komentowania :)
zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
Kiedy będzie u ciebie? Czemu cię tak długo nie ma?
U mnie nowy rozdział :)
UsuńZapraszam do komentowania :)
zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
Kiedy będzie u ciebie? Czemu cię tak długo nie ma?
Zostałaś nominowana do LBA!
UsuńWracaj do nas szybciutko!
Bianka
zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
Świetne! Podoba mi się pomysł z strojem Roveny. Bal Halloweenowy w porządku, ale szkoda tej Lily. Jednak ciekawi mnie czego ten wampir chciał od biednej Rose..
OdpowiedzUsuńWeny, kochana! :)
Świetne! Podoba mi się pomysł z strojem Roveny. Bal Halloweenowy w porządku, ale szkoda tej Lily. Jednak ciekawi mnie czego ten wampir chciał od biednej Rose..
OdpowiedzUsuńWeny, kochana! :)
Ciekawy rozdział! Bardzo fajny pomysł dotyczący imprezy Halloweenowej. Ciekawe jakby przebrania uczniów Hogwartu wyglądały w rzeczywistości. Haha, wyobraziłam sobie ucznia przebranego np. Za gumochłona xD (ale jazda) ;D
OdpowiedzUsuńA teraz nieco poważniej:
Wampir z szkole, tego jeszcze nie było. Biedna Lily... Mam nadzieję, że szybko z tego wyjdzie i że wyjaśnisz w najbliższym czasie czego to monstrum chciało od Rose.
Z góry przepraszam za tak lichy komentarz, ale byłam wczoraj na imprezie i jestem trochę... Yhm... zmęczona ;)
Pozdrawiam i życzę weny <3
Nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńA mnie tu nie było.
Niedobra Matylda. Zła Matylda.
Jeśli nie jesteś zadowolona z tego rozdziału to jestem ciekawa, z jakiego byłabyś.
Biedny James.
Biedna Lily.
Biedna Rose. Wszyscy biedni.
Nie rozumiem tylko jednej rzeczy: jak ci wszyscy "biedni czarodzieje" obsługują telefony?
No dobra, to było czepianie się.
Resztę komentarza będę zmuszona napisać potem - śniadanie wzywa (dopiero wstałam) :)
No dobra, śniadanie było kilka dni temu a ja nie odpisałam.
UsuńCały rozdział był naprawdę dobry, jestem ciekawa, jak potoczą się dalej sprawy. Słowa:" -On… nie chciał mnie – powiedziała i z trudem zwróciła wzrok w moją stronę – on… on.. chciał ciebie Rose" są piękne. Takie prawdziwe, pełne dramatyzmu. Ogólnie lubię zwrot "chcieć kogoś" i często go używam, trafiasz w mój gust!
Literówek i błędów nie znalazłam, a u MonyVeery się czepiałam, więc masz swego rodzaju wyróżnienie ;)
To tyle, w zasadzie nie dopisałam nic istotnego ale cóż.
Trudno.
PUK PUK Kochana!...
OdpowiedzUsuńNadal czekam na rozdział...
Mogłabyś wrócić? ;(
Ja także!!!
Usuń